Selfie z Zofią Rydet –
o wystawie i moich spotkaniach z artystką
Życiorys tej tak mało w Polsce znanej fotograf to gotowy scenariusz na hollywoodzki film. Jej zdjęcia, jeszcze za życia artystki, kupiło Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Nowym Jorku, Kyoto, czy muzeum w Bradford. Chcę wam przybliżyć twórczość kobiety, która w wieku 40 lat postanowiła zostać fotografem i metodycznie przez kilkanaście lat robiła zdjęcia pokazujące ludzi w ich domach. Za życia artystki miałem przyjemność bywać u niej w domu podczas zbierania materiałów do mojej pracy magisterskiej o Zofii Rydet właśnie.
Wystawa jaką otwarto w piątkowy wieczór w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie pokazuje największy cykl zdjęć Zofii Rydet zatytułowany „Zapis socjologiczny”. Od 1978 roku przez kilkanaście lat Rydet zrobiła ponad 30 tys. zdjęć ludzi w ich domach, głównie na wsiach. Zdokumentowała tak np. Podhale, Śląsk, część Pomorza. Dodajmy, że Zofia Rydet zaczęła fotografować po czterdziestce i oprócz wspomnianego zapisu stworzyła jeszcze inne fotograficzne cykle.
Z Zofią Rydet zetknąłem się w latach 1994/5, kiedy jako student piątego roku dziennikarstwa szukałem tematu do pracy magisterskiej. Ponieważ sam robię zdjęcia od dziecka, to nie miałem wątpliwości, że tematem mojej magisterki musi być fotografia. Szukałem tematu nowego, jeszcze nie opisanego. Tak trafiłem na Zofię Rydet. Podczas pierwszej wizyty powiedziała do mnie: „Zgadzam się żeby Pan o mnie napisał, ale pod warunkiem, że nie będzie Pan mnie pytał o romanse”. Dzięki uprzejmości Z. Rydet przez prawie rok w weekendy przychodziłem do jej mieszkania w Gliwicach, gdzie spędzałem po kilka godzin pytając, słuchając i notując historię jej życia oraz historie powstawania jej zdjęć.
Abym zrozumiał, o co chodzi w zapisie socjologicznym, Rydet kazała mi rozłożyć na podłodze po kilkanaście czarno-białych odbitek z Podhala i ze Śląska. Po lewej stronie ułożyłem fotografie z góralami po prawej ze ślązakami. Zdjęcia górali zrobione były na wsi. W pokojach prawie wszędzie wisiał portret papieża Jana Pawła II lub obrazy świętych. Ściany były w większości drewnianie, wętrza ubogie, czasem drewniana boazeria, duże puchowe pierzyny na łóżkach. Zdjęcia ze Śląska pokazywały ludzi z miasta. W pokojach wszystkie ściany pomalowane były wałkami we wzorki lub oklejone wzorzystymi tapetami. W każdym mieszkaniu inny wzorek. W oknach wisiały długie firanki, były modne meblościanki, kredensy i stoły przyozdobione serwetą lub obrusem. Wtedy zrozumiałem wartość „Zapisu socjologicznego”.
Przypominając sobie opisaną wyżej sytuację trochę zdziwiony jestem, że na wystawie w warszawskim muzeum pokazano większość zdjęć jako jedną zbitkę, bez opisu jaki region pokazują.
Zofia Rydet pokazywała mi negatywy z zapisu socjologicznego. Była tego pokaźna sterta pod ścianą w głównym pokoju. Wszystko przykryte wzorzystą, ciemną narzutą jakimi kiedyś przykrywało się kanapy i łóżka. Przeliczając, że jeden negatyw zawiera 36 klatek, to było tam ok. tysiąca wywołanych małoobrazkowych filmów, głównie czarno-białych. Rydet mieszkała sama, nie miała dzieci. Zawsze pokazując mi stertę z negatywami, mówiła: „Jak umrę, to na pewno to wyrzucą”. Na szczęście jej dorobkiem zainteresowała się rodzina od strony jej brata, czego efektem jest wystawa, do obejrzenia której wszystkich zachęcam. Zobaczycie jak wygląda tradycyjna fotografia bez wszechobecnego dzisiaj użycia photoshopa.
Trudno w kilku słowach opisać całą historię tej tak mało w Polsce znanej fotograf. Już sama historia jej rodziny jest fascynująca. Oprócz Zapisu socjologicznego Rydet stworzyła jeszcze kilka innych fotograficznych cykli jak „Mały człowiek”, „Nieskończoność dolekich dróg”, czy „Świat wyobraźni”. Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej warto odwiedzić stronę zofiarydet.com. Wszystkie archiwalne zdjęcia na w tym wpisie pochodzą właśnie ze strony www.zofiarydet.com – za możliwość ich publikacji dziękuję rodzinie, w szczególności Zofii Augustyńskiej.
Kontakt z Zofią Rydet wywarł trwały wpływ na mnie i moje fotograficze postrzeganie świata. Ta nostalgia zapisu socjologicznego cały czas „za mną chodzi”. Mam nadzieję, że pod wpływem Zofii Rydet stworzę kiedyś równie ciekawy cykl.
p.s. podczas wernisażu, byłem świadkiem takiej sytuacji: znany serialowy aktor z towarzyszącą mu kobietą i dzieckiem usiłuje zrobić sobie selfie z pracami Rydet w tle. Kobieta jednak stwierdza: chodźmy pod inną ścianę, może tam będą ładniejsze zdjęcia.
Jarosław Kotarbiński
Nie wiedziałem, że Pan ją znał, musimy się umówić, to mi Pan opowie szczegóły.
Emilka
Wiele osób nie lubi jej zdjęć przez to, że pokazywała biedę.
ola
Niesamowita historia! Orientuje się Pan czy jest jakaś książka o tej fotografce?
ewa
Po obejrzeniu prac ze strony z „Zapisem socjologicznym” nasuwa się wniosek:
prostota; prawdziwe, więc piękne.
Ewa Kazula
Zdjęcia są niezwykłe, ujmują prostotą i autentycznością. A historia, jak napisała Ola, ” niesamowita”.
Przeczytałoby się jakąś biografię.
PiotrBlawicki.com
Ewa, szczegółowa biografia Zofii Rydet w mojej pracy magisterskiej
Ewa Kazula
Dziękuję za (p)odpowiedź, ale jak do niej, czyli pracy, dotrzec ?
Chyba że praca magisterska „przerodzi” się w książkę?
Poczekam i pozdrawiam.
Krzysiek
Miło się znajduje tego typu wpisy. Tym bardziej, że miałem przyjemność przygotować tę wystawę do „druku”
Pozdrawiam.
Tomasz
Piotrze, a gdzie mozemy zobaczyc twoja magisterke na ten temat …
PiotrBlawicki.com
Tomasz, jeden egzemplarz pracy magisterskiej mam w domu, drugi jest zapewne w czytelni Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Śląskiego